Amoris laetitia - Posynodalna adhortacja apostolska papieża Franciszka o miłości w rodzinie
Rozumiem tych, którzy wolą duszpasterstwo bardziej rygorystyczne, niepozostawiające miejsca na żadne zamieszanie. Szczerze jednak wierzę, że Jezus Chrystus pragnie Kościoła zwracającego uwagę na dobro, jakie Duch Święty szerzy pośród słabości: Matki, która wyrażając jednocześnie jasno obiektywną naukę, nie rezygnuje z możliwego dobra, lecz podejmuje ryzyko pobrudzenia się ulicznym błotem. Pasterze proponując wiernym pełny ideał Ewangelii i nauczanie Kościoła, muszą im także pomagać w przyjęciu logiki współczucia dla słabych i unikania prześladowania lub osądów zbyt surowych czy niecierpliwych. (nr 308)
Ten cytat z końcowej części adhortacji mógłby właściwie stanowić jej motto, bo wyraża jej zasadnicze intencje, główny nurt myśli i troski papieża Franciszka o rodzinę dzisiaj.
Żadnej z adhortacji ostatnich papieży nie poprzedzała tak burzliwa ponad dwuletnia „prehistoria”. Wszystko zaczęło się od ankiet rozesłanych przez papieża do wszystkich diecezji świata z pytaniami, jak wierni widzą chrześcijańskie małżeństwo i dotyczące je normy moralne. Potem pamiętny referat kardynała W. Kaspra na konsystorzu kardynałów w lutym 2014, postulujący dopuszczenie w poszczególnych przypadkach osób rozwiedzionych, które zawarły ponowne związki małżeńskie, do sakramentu pokuty i Eucharystii. I tak potoczyła się lawina: wywiady, referaty, publikacje i kontrpublikacje biskupów i teologów, tajne sympozja i publiczne kongresy, i obydwa Synody biskupów o małżeństwie i rodzinie, oceniane przez uczestników i obserwatorów jako mające dramatyczny przebieg. Wielokrotnie wyrażano obawy, że w sprawach małżeństwa i rodziny oraz moralności seksualnej praktyka pastoralna będzie w przyszłości sprzeczna z nauką Kościoła.
Kto jest zwycięzcą, a kto przegrał?
Dokument Franciszka czytany jest dziś z perspektywy tego, kto był silniejszy, kto „przebił się” mocą argumentów i zwyciężył. Franciszek nie zaprzątał sobie głowy takimi pytaniami. Wiedział, jakie oczekiwania kierowano z „lewej” i z „prawej” strony. Dlatego prosi reformatorskie skrzydło w Kościele o zrozumienie tego, że nie ma w adhortacji „nowych norm ogólnych typu kanonicznego, które można by stosować do wszystkich przypadków. Możliwa jest tylko nowa zachęta do odpowiedzialnego rozeznania osobistego i duszpasterskiego indywidualnych przypadków, które powinno uznać, że ponieważ stopień odpowiedzialności nie jest równy w każdym przypadku, to konsekwencje lub skutki danej normy niekoniecznie muszą być takie same.” (nr 300) „Amoris laetitia” nie jest pośrednią drogą między reformą prawa kościelnego a trzymaniem się konserwatywnego kursu. Całość problematyki Franciszek podporządkowuje zasadzie Miłosierdzia. Miłosierdzie i uznanie „łagodzących okoliczności” w sytuacji moralnych niepowodzeń i porażek, a także waga osądu sumienia – to fundament i warunek zastosowania obiektywnej nauki Kościoła w duszpasterstwie.
Towarzyszyć, rozpoznać, włączać to, co kruche
Te słowa widnieją w tytule rozdziału ósmego, który dotyczy duszpasterstwa katolików żyjących w związkach niesakramentalnych. Aczkolwiek jest on dla Franciszka ogromnie ważny, to przecież nie traci z oczu ideału – Bożego planu wobec małżeństwa, czego dowodem jest uprzednia część dokumentu, którą można by nazwać „hymnem o miłości małżeńskiej”. Oprócz wagi wysiłku na rzecz umocnienia małżeństw – i w ten sposób zapobieżeniu ich rozpadom – dla Franciszka istotny jest problem, jak postępować z ludźmi, którzy nie żyją stosownie do ideału? Nikt nie powinien mieć wrażenia, że jest ekskomunikowany tylko dlatego, że jest „poraniony” – tego życzy sobie papież. Kościół to przecież „szpital polowy” – to jego ulubiony obraz. Ideał jest celem, ale droga do niego nie zawsze jest łatwa. Nie może być tak, że prawa moralne rzuca się „jakby były kamieniami” w życie ludzi, gdy błądzą lub zawiedli, przegrali (nr 305). Kościół musi być otwarty na wszystkich, bo inaczej grozi mu niebezpieczeństwo, że jako „Kościół czystych” odizoluje się od świata i przekształci się w sektę.
Nie mogę nie podkreślić jeszcze jednej ważnej wypowiedzi Franciszka w kwestii „szczególnego rozeznania” w niektórych sytuacjach zwanych „nieregularnymi”, a podbudowanej nauką św. Tomasza z Akwinu: „Kościół dysponuje solidną refleksją na temat uwarunkowań i okoliczności łagodzących. Dlatego nie można już powiedzieć, że wszyscy, którzy są w sytuacji tak zwanej «nieregularnej», żyją w stanie grzechu śmiertelnego, pozbawieni są łaski uświęcającej” (nr 301). Pozostaje na koniec pytanie, czy po indywidualnym rozeznaniu z pomocą duszpasterza osoba rozwiedziona, żyjąca w ponownym związku może zostać dopuszczona do Komunii św.? Adhortacja nie mówi o tym wprost, ale w przypisie 352 (związanym z nr. 305) czytamy, że jeśli chodzi o pomoc Kościoła, to „w pewnych przypadkach mogłaby to być również pomoc sakramentów”, ponieważ Eucharystia „nie jest nagrodą dla doskonałych, lecz szlachetnym lekarstwem i pokarmem dla słabych”.
Wręcz rewolucyjne jest też stwierdzenie papieża: „Nie wszystkie dyskusje doktrynalne, moralne czy duszpasterskie powinny być rozstrzygnięte interwencjami Magisterium. Oczywiście, w Kościele konieczna jest jedność doktryny i działania, ale to nie przeszkadza, by istniały różne sposoby interpretowania pewnych aspektów nauczania lub niektórych wynikających z niego konsekwencji” (nr 3). Przekazał zatem ważne kompetencje Konferencjom Biskupów w poszczególnych krajach.
Adhortacja „Radość miłości” to niezwykły tekst niezwykłego papieża, zapatrzonego bez miary w Miłosierdzie Boga objawione w Jezusie Chrystusie, we wszystkim, co czynił i przepowiadał jako „Radosną Nowinę”.
ks. dr hab. Jerzy Grześkowiak