Za moich czasów…
Nawet się nie spostrzegłem, jak znalazłem się w kurczącym się niestety szybko towarzystwie uwielbiających porównywanie tego co było, z tym co jest, ze zdecydowanym przechyłem na rzecz gloryfikowania czasów zaprzeszłych.
Jak jest naprawdę? Ponieważ mój obiektywizm może być kwestionowany, bom przecież rodem „z tamtych” czasów, postaram się w miarę uczciwie porównać „tamto z tym” na kilku zasłyszanych przykładach.
Motoryzacja – klient warsztatu samochodowego:
Za moich czasów – panie – to ja żadnego mechanika nie potrzebowałem. Gdy w mojej „syrence” coś się na trasie zepsuło, to ja – panie – otwierałem bagażnik, w którym miałem części zamienne, wszystkie klucze też tam miałem i „w trymiga” każdą usterkę usuwałem. A teraz – panie – z tym moim „mercedesem” do ładu dojść nie mogę. Nawet koła zapasowego nie ma, za to co chwila jakaś kontrolka się zapala i każe mi do warsztatu jechać. A tam – panie – tylko za portfel się trzymać!
Telefon – stolarz, po telefonie od szefa:
Niech to piorun, kolejne zlecenie, nawet odetchnąć nie można! Te wszystkie komórki zrobiły z nas niewolników. Człowiek jest śledzony przez cały czas. Jak nie przez szefa, to przez żonę. „Gdzie jesteś, co robisz, kiedy będziesz?” – oszaleć można. Mój ojciec mówił, że żył w czasach jednego telefonu na całej ulicy, do tego zainstalowanego w domu „ubeka”. Ze strachu nikt tam nawet w pilnej potrzebie nie zapukał, by zatelefonować. Za to jaki luz. Wyszedł człowiek z kumplami na piwo i nikt mu w biesiadzie nie przeszkadzał. Nawet jak się imprezka przedłużyła, zawsze można było powiedzieć, że spotkało się kumpla z wojska albo podprowadziło staruszkę na pogotowie.
Media – wujek na emeryturze:
Był jeden program telewizyjny, dwa radiowe. Oni mówili i pokazywali to, co chcieli nam wcisnąć, a my i tak wiedzieliśmy swoje. A jak nie wiedzieliśmy, to słuchaliśmy „Wolnej Europy”. Było jasne, że oficjalne media mataczą. „TELEWIZJA KŁAMIE!” – wypisywaliśmy im białą farbą na płotach i murach. Dzisiaj, przy takim nawale informacyjnym, dziesiątkach stacji będących własnością nie wiadomo kogo, prawda wymieszała się z fałszem tak dokładnie, że przestałem zajmować się codziennym analizowaniem tego bełkotu. Mam swoje poglądy, zgodnie z którymi, jak przyjdą wybory, głosuję, nie spalam się nerwowo i śpię spokojnie.
Dzieci – sam o sobie:
Wychowała mnie ulica, wszystkich moich rówieśników również. To ulica była moim domem, tak jak pobliska rzeka, niedalekie jeziorko i las, piłkarskie boisko, a raczej klepisko… W domu tylko się spało. Nikt mnie nie pilnował i chyba nie za bardzo się martwił, czy jestem głodny, czy wrócę na czas? A ja wracałem, „na czas”, bez zegarka i komórki…
Gdy dzisiaj obserwuję rodziców, czy zastępujących ich dziadków, odprowadzających albo odwożących swoje pociechy do szkół, gdy widzę place zabaw pełne dzieci z taką samą ilością dorosłych w roli ochroniarzy, to nie zazdroszczę im dzisiejszej „wolności”. Wolę swoją, choć ze zniewolonego kraju była ona rodem.
Bogdan Żurek