Niepodległość w Zagórowie
Do Zagórowa mam jakieś dwadzieścia kilometrów. Miasteczko nad Wartą wzbudzało we mnie podziw. No, może nie wyglądem, choć tak zwany „ Duży Rynek”, gdzie od Jagiełły odbywały się jarmarki, może wzbudzić podziw.
Zagórów imponował mi, gdyż − jak to się mówiło − „sam się wybił na Niepodległość”. 17 listopada 1918 kilku Peowiaków zatopiło barkę ze zbożem dla poznańskiej Cytadeli, która pechowo dla siebie zacumowała obok Zagórowa. Następnego dnia bojowcy POW wtargnęli na posterunek niemieckiej policji. Rozbrojono trzech policmajstrów, rozebrawszy ich następnie do gaci, wymierzyło karę dwudziestu pasów na tyłek każdemu i pogoniło w stronę granicy.
W tym czasie harcerze przecinali już przewody telegraficzne i wystawiali posterunki na wylotowych drogach. Szybko, sprawnie, Zagórów był wolny…
Niespełna dwa lata później szła na Polskę bolszewicka nawała. Z liczącego nieco ponad 1,5 tys. mieszkańców Zagórowa na wojnę z bolszewikami poszło… 360 chłopców i mężczyzn. Niemal wszyscy, którzy nieść mogli broń. Nie wrócił co dziesiąty…
W 1939 wraz z Wehrmachtem do Zagórowa przybyli dawni policjanci. Prowadzili patrole po domach i wygarniali z nich wszystkich żołnierzy Polskiej Organizacji Wojskowej, która tak wdzięcznie pogoniła ich w 1918 roku.
Wszystkich rozstrzelano…
Ci, co byli poza domem, w wojsku, w innym mieście, walczyli od Bzury po Narwik, od Helu po Monte Cassino i Tobruk. Czterech biło się w Powstaniu Warszawskim. Nie wróciło wielu…
Ta straszna, zwłaszcza w tak małym miasteczku, danina krwi musiała przynieść i inny efekt. Gdy zabrakło patriotów z POW, Zagórowem rządzą nieprzerwanie „postkomuniści”, a Rada Miasta przez kilka lat znajdowała setki powodów, by nie wyrazić zgody na postawienie na Dużym Rynku pomnika Marszałka.
Można by zatem zastanawiać się nad sensem ofiary.
Nie wspomniałem jednak, że „samowyzwolenie” Zagórowa było wspomnieniem, odtworzeniem chwil Powstania Styczniowego, kiedy Zagórów przez kilka tygodni opanowali Powstańcy. I ten przegrany bój nie dał zapomnieć.
A dzisiaj? Dzisiejsza ofiara? Przed wojną stał w Zagórowie pomnik „poległym za Ojczyznę”, zwany popularnie Pomnikiem POW.
Ktoś przechował z pomnika wzbijającego się do lotu orła, ukrywając go przed okupantem, a następnie komuną, w gęstych malinach porastających kąt ogrodu. Ktoś wyciągnął zakopane na podwórku granitowe kule, zdobiące pomnik. I tak, krok po kroku odbudowano pomnik „Poległym za Ojczyznę”. Choć ówczesna władza mówiła, że tego zrobić nie można, bo stoi już tam pomnik „wdzięczności” i „ludzie nie będą wiedzieć, przed którym składać kwiaty”.
Ludzie wiedzą…
I dalej mogę podziwiać Zagórów.
Krzysztof Dobrecki