Gdy znaczę się krzyżem…
W połowie września, właśnie w tym czasie, gdy ukazuje się kolejny numer „Mojego Miasta”, Kościół katolicki celebruje święto Podwyższenia Krzyża (14.09). Fakt, że ostatnio krzyż staje się coraz częściej „znakiem sprzeciwu” (próby usuwania go z przestrzeni publicznej, świętokradzkie akty ścinania krzyży), podsuwa konieczność zastanowienia się nad osobistym odniesieniem do tego świętego znaku, a zwłaszcza jak czynimy go na sobie samych.
Najstarsze świadectwo
Prawdopodobnie najstarszym świadectwem czynienia na sobie znaku krzyża jest przekaz pisarza i apologety z prowincji afrykańskiej – Tertuliana (160–220), który chrześcijan nazwał „wyznawcami krzyża” (religiosi crucis). To on pisał, że chrześcijanie kreślą kciukiem znak krzyża na czole przy wychodzeniu z domu i powrocie, na rozpoczynanie i kończenie pracy, przy ubieraniu się i nakładaniu obuwia, przed kąpielą i przy zasiadaniu do posiłków, przy zapalaniu lampy, kładzeniu się na spoczynek i budzeniu ze snu, w drodze albo na miejscu, w każdej czynności dnia powszedniego (Apologeticus 16,6). Musiała to być dość powszechna praktyka religijna, skoro tenże pisarz skarży się, że Ojców Kościoła w pierwszych wiekach spotykały zarzuty bałwochwalstwa i czynienia czarów znakiem krzyża. Praktykę opisaną przez Tertuliana polecał zwłaszcza katechumenom św. Cyryl Jerozolimski. Wspomina on też o czynieniu krzyża na narzędziach pracy oraz nad pokarmem i napojem (Katechezy mistagogiczne 4,14). Wymawiano przy tym różne słowa: Znak krzyża, Znak Chrystusa, Pieczęć Boga żywego, W imię Jezusa Nazareńskiego, Wspomożenie nasze w imieniu Pana, Boże wejrzyj ku wspomożeniu mojemu, W imię Trójcy Przenajświętszej, W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Sens znaczenia się krzyżem
Gdy palcami prawej dłoni dotykamy świadomie czoła, piersi, lewego i prawego ramienia, trudno nie odczuwać, jak ten znak krzyża obejmuje całe moje ludzkie bytowanie. Ten znak mówi: „Jezu, należę do Ciebie!” Dotykając czoła myślę: „Jezu, chcę należeć do Ciebie; moją myślą i zmysłami chcę wyznawać Ciebie wobec świata”. Gdy dotykam piersi, chcę powiedzieć: „Należę do Jezusa całym moim sercem, całą moją miłością i emocjami”. Gdy dotykam ramion, wyrażam prawdę: „Do Jezusa należy moja wola i moje działanie, wszelki mój czyn”.
W Wietnamie przekazywana jest poglądowa katecheza z czasu prześladowań komunistycznych. Gdy przyznanie się do religii było pod surowymi karami zabronione, jeden z katechetów nauczył swoich współwyznawców tzw. niewidzialnego znaku krzyża. Powiedział im: wyobraź sobie w myślach krzyż Jezusa. Kropla Jego krwi spada na moje czoło. Przenika do moich myśli, aby je oświecić. A ty mówisz: „w imię Ojca”. Spływa powoli do twojego serca, aby je pobudzić do miłości, i mówisz: – „I Syna”. – Stąd przenika do twoich ramion, by dać im siłę do dźwigania codziennego krzyża, a ty mówisz: „I Ducha świętego. Amen”.
Czy to możliwe, że owi chrześcijanie taki znak krzyża – znaczony na sobie tylko w myślach – czynili niechlujnie, bezmyślnie?
Świadectwa
Angielski aktor Sir Alec Guiness opisuje w swoich wspomnieniach pt. „Szczęście za maską” następujące wydarzenie: Po przedstawianiu sztuki teatralnej przyszedł do jego garderoby pewien duchowny. „Przyszedłem, by panu powiedzieć, że pan się niepoprawnie przeżegnał. Należy ten znak czynić od czoła do piersi, potem od lewej strony na prawą”. Sam demonstracyjnie uczynił taki znak krzyża i odszedł. Dwa tygodnie później pojawił się znowu i rzekł: „W dalszym ciągu czyni pan ten znak krzyża niewłaściwie. To mnie denerwuje, bo to szkodzi całości tego cudownego przedstawienia. Proszę, niech pan czyni ten znak krzyża w przyszłości w sposób naprawdę godny!”
Jak bardzo znak krzyża może stać się wyznaniem, tego doświadczyli obecni przy pogrzebie sowieckiego „prezydenta” Czernienko, który w pewnym stopniu utorował drogę dla reform Gorbaczowa. Wdowa zmarłego stojąc przy trumnie powoli i pobożnie się przeżegnała na oczach zdumionych notabli z rożnych stron świata. Najważniejszą dla niej pociechą i wsparciem były nie słowa kondolencji komunistycznych funkcjonariuszy ani świecki rytuał pogrzebowy, lecz głównie krzyż Chrystusa.
Rosyjski pisarz Aleksander Sołżenicyn, który w książce „Archipelag Gułag” bez ogródek ukazał los, nędzę, rozpacz sowieckich więźniów, został aresztowany, później pozbawiony obywatelstwa i zmuszony do opuszczenia kraju. Policjanci przy aresztowaniu targali go przemocą do drzwi: „Miałem jeszcze tyle siły, by powiedzieć: «Cierpliwości!» i powoli uczyniłem znak krzyża nad moją żoną i nad sobą”. Ileż mocy, błogosławieństwa i nadziei idzie ku nam od krzyża Jezusa!
W transmisjach telewizyjnych jesteśmy często świadkami, jak czynią ten znak Chrystusa na sobie niektórzy sportowcy: piłkarze, skoczkowie narciarscy, tenisiści. Zwłaszcza ci z krajów Południa nie mają pod tym względem zahamowań, nie wstydzą się swej wiary. Tym znakiem proszą: „Jezu, bądź ze mną, wspomóż mnie bym dał z siebie wszystko i zachował się fair. Spraw, bym także niepowodzenie i porażkę umiał zaakceptować.”
Nasz katolicki zwyczaj żegnania się krzyżem, często w sposób bezmyślny i niechlujny, nierzadko staje się czystą parodią. Gdy widzę panie, wykonujące nieokreślone ruchy jakby się perfumowały albo mężczyzn, jak gdyby chcieli przepędzić natrętną muchę, wołam w duchu: „Kyrie eleison” – Panie, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!”. Zatem w święto Podwyższenia krzyża postanów: ten święty znak Pana będę czynił nie bezmyślnie i mechanicznie, lecz godnie, rozważnie, świadomie, z namaszczeniem jako wyraz mojej wiary, że moją egzystencję przeżywam w mocy Jego zbawczej miłości objawionej szczytowo na krzyżu. Bo przez święty krzyż, którym się żegnamy, otrzymujemy od Boga szczególne łaski, wsparcie, moc, pociechę i światło. Nasze matki i nasi ojcowie niczego nie czynili nie przeżegnawszy się uprzednio krzyżem świętym. Niech ich świadectwo nie idzie na marne. Nie ma bowiem innej drogi do uświęcenia, zmartwychwstania i życia wiecznego jak droga Chrystusowego krzyża. Romano Guardini, nasz przyszły błogosławiony z Monachium, pisał:
„Krzyż to najświętszy znak, jaki istnieje. Czyń go w sposób właściwy: powoli, szeroko, z namysłem. Wówczas ogarnie on całą twą istotę, postać i duszę, twoje myśli i twą wolę, rozum i uczucie, pracę i wytchnienie; wszystko będzie przezeń utwierdzone, określone i uświęcone mocą Chrystusa, w imię Boga w Trójcy Jedynego”.
Ks. dr hab. Jerzy Grześkowiak