Jan Paweł II
Wielki – święty uśmiechnięty
Ponurość nie jest z całą pewnością atrybutem świętości. Niestety dawni pobożni pisarze przedstawiając życiorysy świętych skrzętnie pomijali przejawy ludzkich uczuć i nastrojów, oznak niezadowolenia, napadów złości i gniewu czy wybuchów śmiechu. A jednak jestem pewny, że w rzeczywistości śmiali się i to często, tryskali radością i humorem, i tym samym praktykowali ten specyficzny rodzaj uczynków miłosierdzia: przywracali uśmiech tym, którzy go stracili. Dla człowieka świętego jedynym powodem smutku jest zło i grzech. Wszystko inne jest dla niego źródłem radości i uśmiechu, stąd cechuje go wewnętrzny pokój i bezgraniczna ufność.
„Święty smutny” to doprawdy „smutny święty”. Śmiech rodzący się na fundamencie wiary jest wypełniony mądrością i siłą, wdzięcznością i oddaniem się ludziom i Bogu. Jest to przecież śmiech „odkupiony”. Takim humorem obdarzał nas nasz święty Rodak, którego 100 urodziny w tym roku celebrujemy. Oto kilka anegdot z początku jego pontyfikatu.
* * *
Pod koniec swojego pierwszego dnia w roli papieża Jan Paweł jest już tylko ze swoim sekretarzem – Stanisławem Dziwiszem – w papieskich apartamentach, w których w ogóle się nie orientuje. Musi nawet szukać włącznika światła i przez chwilę błądzi po omacku w ciemnościach. Niestety nie przygotowano też żadnej kolacji. I tak pierwszą prywatną czynnością nowego papieża jest coś w Watykanie niespotykanego – wyjmuje z lodówki jajka i szynkę, po czym przygotowuje sobie męski posiłek. „Jak w Polsce, gdy byłem na wędrówce.” – mówi zadowolony.
* * *
„Nie spałem zbyt dobrze” – przyznaje Karol Wojtyła po swojej pierwszej nocy w Watykanie – „ale nie z nadmiaru przeżyć. Łóżko jest dla mnie zbyt miękkie.”
Jego drugi sekretarz – Irlandczyk, ojciec Magee – każe pod materac włożyć deskę. „Dużo lepiej.” – chwali Jan Paweł II następnego ranka.
* * *
Po swoim wyborze na papieża Jan Paweł II wydaje zwyczajowe przyjęcie dla prasy. Polski dziennikarz pyta Ojca Świętego, co sądzi o tym, że polska alpinistka Wanda Rutkiewicz w dniu jego wyboru zdobyła Mount Everest. Odpowiedź brzmi: „Zrobiła to chyba z przerażenia, że ja zostałem papieżem.”
* * *
Pierwsza wyprawa poza Watykan to wizyta nowego papieża u ciężko chorego przyjaciela. W jednej z rzymskich poliklinik Jan Paweł II odwiedza biskupa Andrzeja Deskura. Wiadomość o jego wjeździe szybko rozchodzi się po Rzymie. Przed jego przybyciem pod kliniką zdążyły się już zebrać tysiące ludzi, panuje niesamowity tłok. Papież z dużą trudnością toruje sobie drogę przez tłum. W krótkiej zaimprowizowanej przemowie, przez głośniki centrum klinicznego ustosunkowuje się do tego: - „Dziękuję wszystkim, którzy mnie tu powitali, a także tym, którzy w ścisku i tłoku mnie bronili. Bowiem z powodu nadmiaru sympatii do mojej osoby niewiele brakowało, a sam pozostałbym w tym szpitalu.” Gdy papież w końcu odwraca się, by odejść, tłum woła: „Błogosławieństwo, błogosławieństwo, Ojcze Święty!” - „Wybaczcie mi, muszę się jeszcze nauczyć zawodu papieża.” – mówi Jan Paweł II. Po czym udziela błogosławieństwa.
* * *
Ze względu na swój stan biskup Deskur musi być przeniesiony z Rzymu do jednej z klinik w Zurychu. Papież martwi się o swojego przyjaciela. Postanawia zadzwonić bezpośrednio z Watykanu. Telefonistka w Zurychu nie wierzy własnym uszom, słysząc w słuchawce: - „Przy telefonie papież.” Przez moment jest jak sparaliżowana, jednak po chwili z największą uprzejmością odpowiada: „A z tej strony cesarzowa Chin”.
Watykańscy monsigniori są nieco zaskoczeni i zmieszani oświadczeniem Jana Pawła II, że nie będzie już używał lektyki papieskiej – tradycyjnej sedia gestatoria. - „No tak, ale nie będzie widać Ojca Świętego, może przygotowalibyśmy jakiś podest…” Papież ucina dyskusję: „Na żaden podest nie będę wchodził. Nie jestem mistrzem olimpijskim.”
Audiencje generalne papież zawsze wykorzystuje także do nawiązania bezpośredniego kontaktu z wiernymi. Podczas jednej z nich ściska między innymi dłoń pewnej Amerykanki. Ta jest przeszczęśliwa i zaczyna papieżowi opowiadać, że wcześniej należała do jednej z protestanckich sekt. Jednak potem nawróciła się na wiarę katolicką. Dopiero nawrócenie przyniosło jej prawdziwe szczęście. Nieustającym potokiem słów, bez widocznego końca, wychwala katolicyzm i jego zalety. Jan Paweł II wysłuchuje tego przez dwie, trzy minuty, po czym mówi: „Mnie Pani nie musi przekonywać, ja przecież jestem katolikiem.”
* * *
Od kiedy w Watykanie jest papież z Polski, szczególnego znaczenia nabrał tu także język ojczysty. Niemal nie ma tu osoby, która nie potrafiłaby powiedzieć przynajmniej „Dzień dobry!” po polsku. Kilku prałatów i kardynałów rozpoczęło nawet regularną naukę tego trudnego słowiańskiego języka, choć w ich mniemaniu jest on tylko „orgią szeleszczących zgłosek”. Chętni do nauki korzystają z różnych podręczników. W efekcie jeden z prałatów uczy się języka polskiego według podręcznika dla dzieci… Gdy przypadkowo spotyka na watykańskich korytarzach papieża, z dumą chce zaprezentować swoje umiejętności językowe i z entuzjazmem pyta po polsku Ojca Świętego: - „Jak się ma dzisiaj piesek?” Początkowo zaskoczony, Jan Paweł II odpowiada prałatowi bez mrugnięcia okiem: „Hau, hau!”
ks. dr hab. Jerzy Grześkowiak