Wstydliwa choroba
Christoph Schwarz, nadworny malarz księcia bawarskiego Albrechta V, namalował w XVI wieku idylliczną scenę przedstawiającą pasterza gaszącego pragnienie w strumieniu. Jednak po analizie okazuje się, że sielanka to tylko pretekst do zilustrowania poważnego problemu owych czasów.
Patrząc na obraz tak jak na europejskie malowidła patrzeć się powinno, czyli „czytając” go od lewej strony, widzimy fontannę zwieńczoną figurą Wenus, wodę tryskającą z jej piersi i zasilającą strumyk, który przepływa między nogami grającej na lutni niewiasty. W centrum obrazu znajdujemy psa sikającego do wody, którą pije wspomniany pasterz. Choć strażnik trzymający lancę próbuje go powstrzymać, jest już niestety za późno. Poza tym odnajdujemy na płótnie uczonego starca wskazującego prawą ręką na boginię i na bogato ubraną kobietę. Jego gest mówi, że obie kobiece postacie to prawdziwy powód zanieczyszczenia źródła. Wenus – wiadomo – Wenera, a muzyka, wino, perłowe kolczyki, koronkowy kołnierz, żółte rękawy i fryzura z rożkami to atrybuty weneckiej kurtyzany. Tak sielanka stała się alegorią kiły – choroby wenerycznej znanej również pod nazwą syfilis. Nazwę tę stworzył lekarz z Werony, Girolamo Fracastro (1478–1553), który w swoim poemacie epickim pasterzowi skazanemu na gnicie ciała nadał imię Syphilus, a wstrzemięźliwość nazwał jedynym środkiem przeciwko tej zarazie, która zżera kości, organy wewnętrzne i mózg.
Na królewskich salonach
Kiła dotarła do Europy wraz z odkrywcami Ameryki i szybko się tu rozprzestrzeniła. Na przykład do Włoch przenieśli ją żołnierze Karola VIII w 1495 roku, których w walkach o Neapol wspierał zastęp przeszło 500 prostytutek (stąd wzięły się kolejne określenia przypadłości: choroba neapolitańska, francuska albo franca). Do Polski dotarła podobno z „pewną białogłową, co na odpusty do Rzymu chadzała”. Syfilis początkowo leczono wywarem z drewna gwajakowca rosnącego w Ameryce Środkowej. Środek ten stał się źródłem fortuny rodziny Fuggerów, która wygnała z Norymbergi szwajcarskiego lekarza Paracelsusa, gdyż wprowadził on łagodzącą objawy trzymiesięczną kurację maścią rtęciową. Pacjenci co prawda dostawali w reakcji na rtęć ślinotoku, biegunki i musieli ciągle oddawać mocz, byli też stygmatyzowani, gdyż wskutek leczenia po prostu cuchnęli, to tej przynoszącej sporą ulgę w cierpieniach terapii poddawały się nawet koronowane głowy m.in. król Jan Sobieski, zarażony przez swą francuską żonę – Marysieńkę.
Lud określał kiłę jako chorobę „dworską”, gdyż możni zapadali na nią częściej niż biedacy. Prawie wszyscy królowie francuscy zarażeni byli chorobami wenerycznymi, które prowadziły często do bezpłodności i objawów podobnych do trądu. Niemoc kurewników lub, ładniej, ospa miłosna szerzyła się także wśród artystów. Chorowali na nią np. Chopin, Beethoven, Smetana, Gauguin, Manet i Wyspiański. Kiłę nazywano ospą, gdyż typowe są dla niej zmiany skórne np. szankry, owrzodzenia i łysienie ogniskowe
Plaga XX wieku
W latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku amerykański urząd zdrowia publicznego (PHS) otworzył kolejny rozdział w historii kiły – świadomie zaraził krętkami bladymi i bakteriami trypra czarnych farmerów amerykańskich oraz 1300 więźniów i chorych psychicznie w Gwatemali. Jednych, aby poznać skutki nieleczonej kiły, innych, aby przetestować skuteczność antybiotyków. Ponad stu uczestników eksperymentu zmarło. Dopiero prezydent Barack Obama powołał specjalną komisję do zbadania tego faktu z przeszłości i poprosił Gwatemalczyków o wybaczenie.
Następny rozdział dopisali żołnierze Armii Czerwonej, którzy mieli wg. historyków zgwałcić 2 miliony Niemek, 100 tys. Węgierek i 50 tys. Polek. O ile na Niemkach Rosjanie się mścili, to jeśli chodzi o Polki, uważali, że seks mieści się w ramach „swoistej gościny należnej wyzwolicielom”.
Z opowiadań rodzinnych wiem, że napady na kobiety, porwania i gwałty dokonywane często przez pochodzących z republik azjatyckich czerwonoarmistów były na porządku dziennym jeszcze wiele miesięcy po zakończeniu wojny. W związku z tym w niektórych rejonach Ziem Odzyskanych zarażono kiłą 90 proc. kobiet. Wiele z nich, gdy pojawiały się widoczne oznaki choroby, popełniło samobójstwo.
Plagę chorób wenerycznych okresu powojennego zahamowano w latach pięćdziesiątych dzięki penicylinie. W latach dziewięćdziesiątych strach przed HIV ograniczył ilość nowych zakażeń, jednak już od 2000 roku znowu odnotowano wzrost zachorowań (szczególnie w dużych miastach), do czego w głównej mierze przyczynił się seks bez zabezpieczeń wśród mężczyzn (MSM).
Trochę to smutne, że od powstania dzieła Christopha Schwarza minęło prawie 500 lat, a ono nadal może być przestrogą.
Jolanta Helena Stranzenbach