Żyj tak, aby wstyd było opowiadać, a miło wspominać…
Przełom roku skłania do podsumowań, rozliczeń, a nawet samooczyszczania. Wszystko po to, by w Rok Nowy wejść, może nie jak nowo narodzony, ale przynajmniej na tyle „odświeżony”, by bez zbędnych obciążeń móc stawić czoła poważnym noworocznym postanowieniom, takim jak rzucenie palenia lub picia.
Postanowiłem więc i ja „wyzerować” swoje konto. Sięgam zatem pamięcią do poprzedniego stycznia – a tam nic, luty – czysto, marzec – cacy, kwiecień – zero. Drzewiej tak się rozrabiało, że na koniec roku rzeczywiście było się z czego rozliczać, a teraz? Tą lewacką poprawnością człek został tak rozbrojony, że na muchę się nie zamachnie, bo zaraz miłośnicy zwierzątek na policję dzwonią. W Polsce, gdzie wymierzanie sprawiedliwości „od ręki” – dzięki wielowiekowej tradycji – całkowicie nie zanikło, da się jeszcze żyć. Aż strach pomyśleć, gdy nam tego oddolnego czynnika społecznej sprawiedliwości zabraknie, a wszystkimi „konfliktami” będzie się musiał zająć nasz aparat ścigania i sądy. Przy obecnym tempie trwania dochodzeń i rozpraw, totalny kolaps murowany.
Niemcy już to mają. Temida im ledwie dyszy, bo zawalona jest sprawami bagatelnymi, które w naszym kraju są regulowane, jak wspomniałem, szybko i konkretnie „na ubitej ziemi”. To zasługa, a raczej wina niemieckiego państwa nadopiekuńczego, z dokładnie uregulowanymi prawami i obowiązkami każdego podległego mu obywatela. Może trochę przejaskrawię, ale w praktyce wygląda to tak: pracuj i płać podatki, a do reszty się nie wtrącaj, gdyż silne państwo zadba o wszystko, w szczególności o twój spokój i bezpieczeństwo.
W ten sposób wyhodowano w Niemczech przynajmniej dwa rozpieszczone, wygodne, ale także bezradne pokolenia, których członkowie w godzinie próby nie potrafią nic innego, jak wezwać na pomoc „swoje Państwo”, dzwoniąc na 112. Kiedyś to funkcjonowało, dzisiaj już nie, gdyż problemy przerosły nie tylko możliwości niezawodnych latami służb, ale i obywateli tego kraju, bez wcześniej zaszczepionej, a tak im teraz potrzebnej, odwagi cywilnej (Zivilcourage).
À propos odwagi cywilnej: Znajoma Niemka opowiada, że gdy wraca wieczorem z pracy – a ma od przystanku do domu kawałek pieszo przez park – i słyszy za sobą najbardziej tutaj znane polskie słowo na k…, to czuje się bezpiecznie. Ponieważ miejsca już skąpo, wytłumaczę się tylko z tytułu felietonu, który nie do końca odpowiada temu, co powyżej. Tytuł „Żyj tak, aby wstyd było opowiadać, a miło wspominać” wziął się z pomysłu rozliczenia się z ubiegłym rokiem. Niestety, już na wstępie okazało się, że nie obfitował on w zbyt wiele „atrakcji” ze mną w roli głównej.
Felieton zboczył więc z zaplanowanej drogi, ale tytuł pozostał. Raz – jako motto, dwa, bo jest dobry, a przyciągający tytuł oznacza przeczytany felieton. Jeżeli więc, Drogi Czytelniku, jesteś już w tym miejscu, spełnił on swoje zadanie. Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
Bogdan Żurek